Kliknij tutaj --> 🍆 drugie podejście do in vitro
Kolejne podejścia zwiększają ją do około 50%. Oczywiście są to bardzo ogólne i przybliżone dane – kliniki leczenia niepłodności dysponują własnymi wyliczeniami, na co zawsze warto zwracać uwagę. Jednak, jak widać, podchodząc do in vitro należy mieć świadomość, że może się nie udać. Szanse na powodzenie in vitro
Zapraszamy na inne kanały o Szkolnej 17:Major Suchodolski z Bombasu - https://www.youtube.com/UCP6sPOBJQ0_Qp41D4jHQScgTV Kononowicz - https://www.youtube.com
Handyside AH, Lesko JG, Tarin JJ, et al. Birth of a normal girl after in vitro fertilization and preimplantation diagnostic testing for cystic fibrosis. N Engl J Med. 1992; 327:905–9. [Google Scholar] Hansen M, Kurinczuk JJ, Bower C, et al. The risk of major birth defects after intracytoplasmic sperm injection and in vitro fertilization.
RIO: in vitro wyrzucić Rzeszów, jak informowaliśmy wielokrotnie, będzie finansował te procedury. Zamierza na nie wydać 650 tys. zł w ciągu najbliższych czterech lat, z czego 600 tys. zł zapisano w budżecie miasta, a 50 tys. zł z Rzeszowskiego Budżetu Obywatelskiego na 2023 rok.
Zgodnie z najnowszymi badaniami, opublikowanymi w magazynie Human Reproduction, jednym z wiodących na świecie czasopism poświęconych medycynie
Site De Rencontre Gratuit Corse Du Sud. 18 października 2019 - Problem jest bardzo złożony z punktu widzenia etycznego i moralnego. Podejście czysto techniczne do spraw związanych z tajemnicą życia jest upraszczające, a wiąże się z naszą odpowiedzialnością za życie drugiego człowieka - mówił abp Marek Jędraszewski podczas comiesięcznych „Dialogów”, które w październiku odbyły się w krakowskiej Bazylice św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa w Krakowie. Tematem spotkania było: „In vitro – dlaczego nie wolno, skoro żyją ludzie, którzy się tak poczęli?”. Metropolita w wygłoszonej na początku katechezie zaznaczył, że omawiane zagadnienie jest niezwykle trudne. Księga Rodzaju mówi, że człowiek został stworzony na Boży obraz i podobieństwo, a fakt posiadania potomstwa jest błogosławieństwem i szczęściem. Nawiązał do płaszowskiego Sanktuarium Matki Bożej Błogosławionego Macierzyństwa, dodając, że powstało ono z niezwykle istotnego powodu. – Ludzie przybywają tam i modlą się o łaskę posiadania dzieci. Są przypadki, że dziecko staje się szczęściem małżami własnych doświadczeń, mówili o tym problemie, przestrzegali przed nim innych i bronili dla ich dobra. Metropolita apelował, aby stawać przy takich osobach, okazywać im szacunek, modlić się z nimi, ale nie mówić, że to nie jest problem. – Kłamstwo nigdy nie wyzwala. Prawda wyzwala. I to nie prawda abstrakcyjna, ale prawda, którą jest Chrystus. On wyzwala. On mówi: nie grzesz więcej, nie wracaj do tego grzechu, pomagaj innym, bądź solidarny w dobrym – podkreślał hierarcha. Abp Jędraszewski zaznaczył także, że mówienie o tym, iż in vitro jest metodą leczenia niepłodności to kłamstwo. – To jakby bajpas – obchodzi się problem możliwości poczęcia w sposób sztuczny, techniczny (…). Niepłodność pozostaje – podkreślał hierarcha zwracając uwagę na sposób leczenia niepłodności, który jest ciągle mało popularny, a niebudzący zastrzeżeń moralnych i zgodny z naturą człowieka, czyli naprotechnologię. Dziś medycyna nie dysponuje możliwością przygotowania w czasie procedury in vitro tylko jednego zarodka, bez „produkcji” nadliczbowych embrionów. Ale nie można wykluczyć, że kiedyś tak się stanie. Jakich argumentów używać wówczas? – padło kolejne pytanie. – Chrześcijaństwo zawsze będzie musiało mówić to, co zostało wyrażone także w encyklice Humanae vitae jako przejaw głębokiego namysłu nad prawdą o człowieku wynikającą z objawienia i z tradycji, że życie małżeńskie jest błogosławione przez Boga, a to zakłada, że Pan Bóg błogosławi ludzkiej miłości kobiety i mężczyzny i błogosławi potomstwu, które jest owocem tej miłości. Kto to przyjmie – przyjmie, kto odrzuci – odrzuci. Ale chrześcijanie muszą być gotowi, aby tej prawdy bronić jednoznacznie, do końca – odpowiadał abp Jędraszewski. Na pytanie br. Augustyna o wskazówki dla duszpasterzy, którzy spotykają się z osobami poczętymi in vitro, albo rodzicami, którzy zdecydowali się na tę metodę abp Jędraszewski odwołał się do nauczania Jana Pawła II. Praktycznie we wszystkich papieskich dokumentach i wystąpieniach widoczny jest ten sam schemat: Pan Bóg, godność osoby ludzkiej, rodzina, naród. Metropolita krakowski zwrócił uwagę, że jeśli Pan Bóg jest fundamentem, to człowiek w Nim odnajduje fundament swojej osobistej godności i chce żyć tak, aby zasłużyć na Jego błogosławieństwo w życiu małżeńskim i rodzinnym. A dzięki temu na koniec tworzy się zdrowy naród. – Ale jeśli pęka fundament, to wszystko inne zaczyna tracić swój sens, zaczyna się chaos i nieszczęścia – mówił hierarcha i dodawał, że różnego rodzaju nakazy i zakazy stawiane przez Pana Boga nie są po to, aby pokazał swoją władzę wobec nas, ale są wyrazem Jego ojcowskiej miłości. – To wszystko jest dla naszego dobra, byśmy byli – na miarę możliwości życia w tym świecie – szczęśliwymi – zakończył abp Jędraszewski. „Dialogi” to cykl tematycznych spotkań abp. Marka Jędraszewskiego z wiernymi, ale także ze wszystkimi zainteresowanymi. To okazja do rozwiania wątpliwości i lepszego poznania Kościoła oraz jego Pasterza. Spotkania rozpoczynają się od sondy ulicznej na wybrany w danym miesiącu temat, a następnie metropolita odpowiada na pytania – zarówno te, które zostały wcześniej nadesłane i te, które zadawane są na bieżąco. 14 listopada o godz. w Kolegiacie św. Anny w Krakowie odbędą się kolejne „Dialogi” na temat: „Piękno seksualności. Porozmawiajmy o wielkim darze”. Szczegóły na stronie Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej
Aktor Jerzy Zelnik stwierdził w TVN 24, że dzieci poczęte metodą in vitro „rodzą się chore i połamane”. Jaka jest natura prokreacji i status zarodków? Czy przysługują im takie prawa, jak ludziom? To oś sporów o in vitro. Od narodzin Louise Joy Brown – pierwszego „dziecka z próbówki” – minęło już ponad 36 lat. Zapłodnienie pozaustrojowe (zapłodnienie w szkle – in vitro) jest dziś uznaną metodą leczenia niepłodności – choroby, która dotyka jednej szóstej par na świecie i ok. 20 proc. Polaków w wieku rozrodczym. Szacuje się, że od 1978 r. dzięki metodom wspomaganej prokreacji, w szczególności in vitro, na całym świecie urodziło się już ponad 5 mln osób. W Polsce tylko w ramach rządowego programu leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego, uruchomionego 1 lipca 2013 r., dzięki in vitro przyszło na świat już 677 dzieci. Leczenie niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego jest zalegalizowane niemal we wszystkich krajach rozwiniętych. Regulacje różnią się jednak co do warunków dostępności i zasad finansowania in vitro oraz możliwości wykorzystywania w tej procedurze gamet i zarodków osób trzecich. Rosnąca społeczna i prawna akceptacja dla in vitro nie oznacza jednak, że ustały już wszystkie dyskusje na temat etycznej dopuszczalności stosowania tej metody. Są one szczególnie gorące w społeczeństwach, w których dominuje przywiązanie do wartości religijnych i tradycyjnych wzorów życia rodzinnego. Ich oś wyznaczają dwa spory: o naturę ludzkiej prokreacji oraz o status ludzkich zarodków. Spór o naturę ludzkiej prokreacji W dyskusjach dotyczących etycznej oceny in vitro ścierają się dwa, zasadniczo odmienne, poglądy na naturę ludzkiej prokreacji: konserwatywny, zwany też tradycjonalistycznym, który sprzeciwia się ingerowaniu przez człowieka w proces przekazywania życia, oraz liberalny, uznający prokreację za domenę ludzkiej wolności. Przedstawicieli stanowiska konserwatywnego łączy przekonanie, że istnieje określony porządek przekazywania życia, który jest właściwy w sensie moralnym. Wszelkie działania naruszające lub w sposób istotny modyfikujące ten porządek – takie jak zapłodnienie pozaustrojowe czy klonowanie reprodukcyjne – są moralnie złe, i jako takie nie powinny być podejmowane. Zwolennicy myślenia tradycjonalistycznego różnią się jednak w kwestii tego, co stanowi miarę tego porządku. Zazwyczaj wskazują na naturę. To pojęcie jest jednak szalenie wieloznaczne i trudno według niego wyznaczyć sensowną i powszechnie akceptowalną granicę między tym, co naturalne a nienaturalne, dobre a złe. Jeśli przez naturę rozumieć ogół zjawisk zachodzących w świecie bez ingerencji człowieka, to za naturalne – ergo dobre – uznać należałoby także kataklizmy i klęski żywiołowe oraz niemal wszystkie choroby. A przecież od tysiącleci człowiek walczy z nimi i stara się im przeciwdziałać. Konsekwentne twierdzenie, że wszelkie ingerencje człowieka w przyrodę są moralnie naganne, oznaczałoby zatem potępienie dla zdecydowanej większości instytucji i praktyk składających się na ludzką kulturę i cywilizację. Nikt rozsądny nie neguje jednak wartości nauki i techniki, w szczególności nikt nie uznaje praktyki lekarskiej, dzięki której ludzie żyją zdrowiej i dłużej, za działalność moralnie naganną, bo naruszającą naturalny bieg rzeczy. Przeciwnicy in vitro (oraz innych form ingerencji w ludzką rozrodczość) mogą twierdzić, że miarę tego, co moralnie dopuszczalne w dziedzinie prokreacji, wyznaczają nie tyle prawa przyrody, co prawo naturalne, czyli system uniwersalnych i niezmiennych norm moralnych, których źródłem, w zależności od przyjętej teorii, są: Natura, Rozum, Logos lub Bóg. Ten sposób argumentowania przeciwko metodzie zapłodnienia pozaustrojowego właściwy jest na przykład przedstawicielom Kościoła katolickiego. Uznają oni prawo naturalne za rozumowe odzwierciedlenie boskiego prawa wiecznego, które określa porządek i naturę poszczególnych rzeczy zgodnie z wolą Najwyższego. Na gruncie doktryny katolickiej małżeństwo i miłość małżeńska są z natury swojej skierowane ku dobru małżonków oraz ku poczęciu, zrodzeniu i wychowaniu potomstwa. Dzieci są najcenniejszych darem, jaki małżonkowie mogą otrzymać od Boga. Przekazanie życia osobie ludzkiej winno być owocem aktu małżeńskiego, w którym małżonkowie jednoczą się duchowo-cieleśnie i poprzez który współpracują z dziełem miłości Stwórcy jako słudzy, a nie władcy. Człowiekowi nie wolno rozrywać ustanowionego przez Boga związku między jednoczącym i prokreacyjnym aspektem stosunku małżeńskiego. Dlatego Kościół uznaje wszelkie metody wspomaganej prokreacji, które oddzielają akt małżeński od aktu przekazywania życia, za moralnie niedopuszczalne, a te, które angażują osoby spoza węzła małżeńskiego (dawców gamet, matki zastępcze) – za głęboko niegodziwe. Kościół negatywnie ocenia także masturbację, która jest standardową metodą pozyskiwania nasienia męskiego w procedurze in vitro. Nauczanie Kościoła katolickiego w kwestii ludzkiej płodności, w tym dopuszczalności stosowania zapłodnienia pozaustrojowego, stanowi moralny drogowskaz dla wielu ludzi. Warto jednak pamiętać, że jest ono wiążące wyłącznie dla tych, którzy uznają autorytet moralny Kościoła. Nie można zatem podług niego wyznaczyć powszechnie obowiązującej i akceptowalnej granicy między tym, co dobre i złe w dziedzinie ludzkiego rozrodu. W szczególności nie można opierać na nim regulacji prawnych, które mają wiązać wszystkich członków pluralistycznego społeczeństwa. Zwolennicy stanowiska liberalnego uważają, że ludzie mają prawo podejmować istotne decyzje dotyczące ich życia w sposób wolny od przymusu i dyskryminacji, zgodnie z wyznawanymi przez siebie wartościami i własną koncepcją szczęścia. Możliwość swobodnego decydowania o tym, czy, kiedy i ile będzie się miało dzieci, ma fundamentalne znaczenie dla pomyślności jednostek, i jako taka powinna być – co do zasady – pozostawiona w gestii samych zainteresowanych. Choć w wielu regionach świata polityka populacyjna nadal realizowana jest przy użyciu środków przymusu, praktyki te spotykają się współcześnie z jednoznacznym potępieniem. Rozwój instrumentów ochrony praw człowieka po drugiej wojnie światowej doprowadził bowiem do uznania prawa do ochrony przed arbitralną ingerencją w życie prywatne, rodzinne i domowe oraz prawa do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny za jedne z podstawowych praw człowieka. Uznano także, że każdy ma prawo do zdrowia, w tym zdrowia reprodukcyjnego. Zdrowie reprodukcyjne oznacza, że ludzie są w stanie prowadzić satysfakcjonujące i bezpieczne życie seksualne oraz że mają zdolność do reprodukcji i wolność decydowania o tym, czy, kiedy i jak często z niej korzystać. Ten ostatni warunek zakłada, że mężczyźni i kobiety mają prawo do informacji oraz do dostępu do bezpiecznych, skutecznych, przystępnych i uznanych metod planowania rodziny, które chcą stosować, a także do innych wybranych przez siebie metod regulacji płodności, które nie są sprzeczne z prawem, a ponadto, że mają prawo dostępu do właściwych świadczeń zdrowotnych, które zapewniają kobietom bezpieczeństwo w trakcie ciąży i porodu, a parom dają największą szansę na posiadanie zdrowego potomka (Kairski Program Działania opracowany przez Międzynarodową Konferencję na temat Populacji i Rozwoju Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1994 r.). Tak zdefiniowane prawa człowieka dostarczają normatywnego uzasadnienia dla postulatów tych, którzy domagają się dostępu do technik medycznie wspomaganej prokreacji. Osoby cierpiące z powodu niepłodności mają prawo korzystać z wszelkich uznanych metod leczniczych, które zwiększą ich szansę na poczęcie i urodzenie upragnionego dziecka – od leczenia farmakologicznego, poprzez zabiegi chirurgiczne, do nowoczesnych procedur in vitro. Niepłodność jest bowiem chorobą wpisaną przez Światową Organizację Zdrowia do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (International Classification of Diseases, ICD). Definiuje się ją jako „niemożność zajścia w ciążę przez okres co najmniej 12 miesięcy regularnego współżycia seksualnego bez stosowania jakichkolwiek zabezpieczeń”. Procedura in vitro jest zaś metodą leczenia niepłodności o najwyższej udowodnionej skuteczności. Podnoszone zarzuty, że nie jest to metoda lecznicza, bo nie eliminuje przyczyny niezdolności do poczęcia dziecka w sposób naturalny, ale jedynie umożliwia jej ominięcie, trudno uznać za zasadne. Prawdą jest, że celem in vitro nie jest usunięcie choroby lub wady, która stanowi przyczynę niepłodności. Wiele uznanych form terapii działa jednak właśnie w ten sposób, tzn. nie likwidują one źródeł choroby, ale jedynie jej negatywne konsekwencje (np. aparaty słuchowe, okulary, protezy, terapia insulinowa, terapia hormonem wzrostu). Warto jednak odnotować fakt, że ponad 20 proc. kobiet, które z sukcesem zakończyły leczenie metodą in vitro, zachodzi następnie spontanicznie w ciążę. Należy także pamiętać, że niepłodność jako choroba nie ma wyłącznie charakteru fizjologicznego, ale także wymiar emocjonalny i psychiczny. Narodziny upragnionego dziecka niewątpliwie niwelują stresy i cierpienia, jakich doświadczają niepłodne pary i jednostki. Warto też zaważyć, że skoro prawo do zdrowia reprodukcyjnego jest elementem szerszego prawa do zdrowia, to władza publiczna jest zobowiązana nie tylko nie pozbawiać obywateli dostępu do najnowszych osiągnięć medycyny reprodukcyjnej, ale także – w granicach swoich możliwości organizacyjno-finansowych – powinna stwarzać im warunki gwarantujące dostęp do przystępnych, bezpiecznych i skutecznych metod walki z niechcianą niepłodnością. Spór o status ludzkiego zarodka Kolejną płaszczyznę sporu o etyczną dopuszczalność in vitro wyznacza kwestia statusu ludzkiego zarodka. Dyskusje na ten temat toczą się nieprzerwanie od lat, a u ich podłoża leży spór o to, czy zarodek jest już człowiekiem w sensie biologicznym, tzn. czy jest jednostkowym organizmem należącym do gatunku homo sapiens, oraz o to, czy zarodek jest osobą w sensie moralnym, a więc czy jest członkiem wspólnoty moralnej, którego interesy i prawa należy szanować. W kwestii biologicznego statusu ludzkiego zarodka możliwe są – co do zasady – dwa odmienne stanowiska. Pierwsze zakłada, że zarodek od momentu zapłodnienia jest nowym organizmem ludzkim, który z czasem, jeśli nic złego się mu nie przydarzy, rozwinie się w dojrzałego osobnika gatunku homo sapiens. Zwolennicy drugiego poglądu uważają natomiast, że ludzki organizm powstaje dopiero jakiś czas po zapłodnieniu (np. między 14 a 16 dniem od zapłodnienia). W pierwszych dniach rozwoju embrion nie jest jeszcze bowiem wystarczająco morfologicznie i fizjologicznie zintegrowanym systemem sprawczym, względnie odizolowanym od swojego otoczenia, ale aglomeratem niezróżnicowanych i wzajemnie niezależnych komórek. Tylko niektóre z nich przekształcą się w embrion właściwy, a następnie w płód i dziecko. Inne dadzą natomiast początek strukturom pomocniczym (łożysku, błonom płodowym itd.), niezbędnym do potrzymania jego dalszego rozwoju prenatalnego. Zarodek jest szczególną formą ludzkiego życia, ale nie jest indywiduum organicznym. Spór o status moralny ludzkich zarodków jest logicznie niezależny od sporu o ich status ontyczny, czyli związany z ich biologiczną naturą i tożsamością. To, czym jest ludzki zarodek, samo przez się nie przesądza bowiem jednoznacznie o tym, jak należy go traktować. W tej ostatniej kwestii możliwe są różne stanowiska. Niektórzy uważają, że embrion od poczęcia jest osobą moralną i posiada taki sam status moralny jak każda narodzona istota ludzka, w szczególności ma mocne prawo do życia. Inni twierdzą natomiast, że warunkiem bycia osobą moralną, a co za tym idzie – podmiotem praw moralnych, jest zdolność do posiadania interesów lub pragnień. Prawo do życia przysługuje wyłącznie takim istotom, które mają interes w kontynuowaniu swojej egzystencji; które żywią pragnienie dalszego istnienia. Zarodek nie ma świadomości, nie jest więc zdolny do formułowania żadnych pragnień, w tym pragnienia, aby istnieć dalej. Nie ma zatem prawa do życia. Unicestwiając zarodek, nie wyrządza mu się żadnej krzywdy. Jeszcze inni przyznają, że zarodek nie jest jeszcze osobą moralną, ale uważają, iż jego życie zasługuje na ochronę, ponieważ ma on naturalny potencjał, aby się w nią rozwinąć. Niektórzy filozofowie uważają natomiast, że życie zarodka ma wartość symboliczną i choć nie jest on ani aktualną, ani potencjalną osobą, należy go chronić. Są w końcu i tacy, którzy twierdzą, iż zarodek należy traktować tak samo jak każdy materiał biologiczny pochodzenia ludzkiego. O wartości życia embrionu i zakresie należnej mu ochrony decyduje bowiem wartość celów reprodukcyjnych, klinicznych bądź badawczych, do jakich osiągnięcia może być on użyty. To, jakie ktoś zajmie stanowisko w sporze o moralny status ludzkiego zarodka, przekłada się na jego postawę wobec technik zapłodnienia pozaustrojowego. Przeciwny in vitro Kościół katolicki uważa, że w procesie zapłodnienia dochodzi do powstania nowego organizmu ludzkiego, który ma status osobowy. Kilkukomórkowy zarodek jest osobą moralną, a zatem przysługuje mu przyrodzona i niezbywalna godność oraz wszelkie prawa moralne, w tym prawo do integralności cielesnej i prawo do życia. Metody zapłodnienia pozaustrojowego są – zdaniem Kościoła – moralnie niedopuszczalne, ponieważ niosą ze sobą bardzo poważne zagrożenie dla życia i zdrowia embrionów. Ryzyko związane jest już z samym manipulowaniem zarodkami w warunkach laboratoryjnych, ale przede wszystkim z praktyką tworzenia zarodków „nadliczbowych”, procedurą ich kriokonserwacji oraz późniejszego rozmrażania. Zagrożeniem dla życia embrionów jest także praktyka ich selekcjonowania. Zdarza się, że zarodki dotknięte jakąś ułomnością genetyczną albo rozwojową są pozbawiane szansy na dalszy rozwój, niszczone albo przekazywane do badań naukowych. To zaś – zdaniem zwolenników poglądu o osobowym statusie zarodka – jest zwykłym morderstwem i skrajnym przykładem instrumentalnego traktowania niewinnego, bezbronnego człowieka. Przejawem instrumentalizacji zarodków jest także – w opinii Kościoła – praktyka transferowania do macicy większej ich liczby niż to konieczne do urodzenia dziecka. Dodatkowe zarodki używane są jako środek do uzyskania pożądanego celu – pojedynczej, zdrowej ciąży. Ich obumarcie albo późniejsze celowe uśmiercenie uznawane jest za koszt konieczny do osiągnięcia tego celu. Zwolennicy dopuszczalności stosowania metod zapłodnienia pozaustrojowego zazwyczaj nie podzielają przekonania o osobowym statusie zarodków. A nawet jeśli uważają, że życie embrionów ludzkich ma szczególną wartość i zasługuje na ochronę, to ochrona ta nie może być silniejsza od prawa niepłodnych osób do założenia rodziny i korzystania z nowoczesnych metod leczenia. Niektórzy, ważąc prawa zarodków i przyszłych rodziców, uznają dopuszczalność stosowania in vitro, ale sprzeciwiają się tworzeniu w ramach tej procedury zarodków „nadliczbowych” i ich zamrażania. Spór o zdrowie przyszłych dzieci W dyskusjach dotyczących etycznej dopuszczalności stosowania metody in vitro podnoszona jest obawa, że procedura ta może mieć negatywne konsekwencje dla zdrowia poczętych dzięki niej dzieci. Przeciwnicy twierdzą, że dzieci z in vitro są bardziej narażone na wystąpienie wad genetycznych i rozwojowych niż dzieci z ciąż naturalnych. Jest to ważna obiekcja. Nawet liberałowie uznają bowiem, że wolność jednostek – w tym przypadku potencjalnych rodziców – nie jest absolutna. Jej granice wyznacza przede wszystkim zasada niekrzywdzenia innych ludzi, także tych, którzy dopiero zaistnieją. Badania zdrowia dzieci urodzonych w efekcie zastosowania metody in vitro na pierwszy rzut oka wydają się potwierdzać powyższe obawy. Z badań, przeprowadzonych na reprezentatywnej grupie ponad 308 tys. noworodków urodzonych z ciąż spontanicznych oraz 6163 urodzonych dzięki leczeniu metodą in vitro, opublikowanych w 2012 r. przez Daviesa i współpracowników w prestiżowym czasopiśmie „New England Journal of Medicine”, wynika, że in vitro faktycznie zwiększa częstość występowania wad wrodzonych (8,3 vs 5,8 proc.). Szczegółowa analiza uzyskanych wyników doprowadziła jednak badaczy do wniosku, że wpływ na zwiększoną częstość występowania wad wrodzonych u potomstwa z in vitro mają raczej czynniki warunkujące niepłodność rodziców (w tym wiek matek i współistniejące choroby) niż sama użyta technologia. Jest to zgodne z obserwacjami wskazującymi na zwiększony odsetek wad wrodzonych u dzieci urodzonych z ciąż spontanicznych, ale uzyskanych po długotrwałym oczekiwaniu na ciążę. Skoro zaś współczesne społeczeństwa nie ograniczają prawa do prokreacji osobom w późniejszym wieku reprodukcyjnym lub będącym nosicielami genetycznie uwarunkowanych chorób – a czynniki te niewątpliwie zwiększają prawdopodobieństwo urodzenia chorego dziecka – nie powinny także ograniczać tego prawa osobom niepłodnym, powołując się na argument ryzyka dla zdrowia ich przyszłych dzieci. Rozwój nowoczesnych technik medycznie wspomaganej prokreacji przyniósł nowe możliwości walki z niechcianą niepłodnością, ale także nowe niespotykane wcześniej wyzwania o charakterze moralnym i prawnym. Wszystkie rozwinięte społeczeństwa muszą stawić im czoła. To zaś wymaga, po pierwsze, otwartości oraz umiejętności prowadzenia rzetelnej i życzliwej debaty publicznej. Po drugie – zrozumienia, że sporów o naturę ludzkiej prokreacji i o status moralny ludzkich zarodków nie da się rozstrzygnąć raz na zawsze. Dotyczą one bowiem wartości, a nie faktów. Po trzecie – zrozumienia, że prawo w społeczeństwach liberalno-demokratycznych nie może być tubą jednej opcji światopoglądowej czy religijnej. Powinno służyć wszystkim członkom wspólnoty politycznej. I chronić ich interesy i prawa – w szczególności prawo do samostanowienia i życia w zgodzie z własnymi przekonaniami – w granicach, w jakich da się to pogodzić z interesami i prawami innych. Rzetelna debata publiczna na temat etycznych i prawnych aspektów in vitro musi się więc opierać na szacunku dla pluralizmu wartości oraz szacunku dla adwersarzy. Miejmy nadzieję, że również w Polsce nauczymy się kiedyś taką debatę prowadzić. Powyższy artykuł stanowi skróconą i zmienioną wersję tekstu „Etyka i wspomagana prokreacja”, opublikowanego w książce „Bioetyka”, red. Joanna Różyńska i Weronika Chańska, Wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2013.
Większość kościołów chrześcijańskich zgadza się na zabieg in vitro, kiedy małżeństwo nie może mieć biologicznego potomka. Tak jest w przypadku Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, który widzi w tym zabiegu faktyczną interwencję Pana Boga. Podobnie stawia sprawę Kościół Luterański sprzeciwiając się jedynie mrożeniu zarodków. Zawsze jednak procedura zabiegu ma wspierać małżonków, nie dopuszcza się zatem komórek pobranych od dawców. Kościół Prawosławny dopuszcza wspomaganie rozrodu, jeśli brak dziecka grozi rozpadem małżeństwa, ale nie zgadza się na mrożenie zarodków. Islam przyzwala na zapłodnienie pozaustrojowe w wyjątkowych sytuacjach tylko w małżeństwie i tylko nasieniem męża. Judaizm w pełni akceptuje in vitro, ponieważ ma pozytywne podejście do nauk biomedycznych, po drugie za człowieka uważa dopiero 40-dniowy embrion, a przede wszystkim powołuje się na przykazanie „bądźcie płodni i rozmnażajcie się”. Skrajnym przeciwnikiem zabiegu jest Kościół Katolicki, dla którego do poczęcia nie dochodzi w wyniku naturalnego aktu płciowego małżonków. Duchowni katoliccy zwracają też uwagę na znaczny odsetek zarodków, które muszą umrzeć, by małżonkowie doczekali się dziecka. Ponadto uważają, że sztuczne wspomaganie rozrodu jest "zabawą w Pana Boga". Nadliczbowe mnożenie zarodków Diagnostyka preimplantacyjna Mrożenie zarodków Stanowisko religii Nie ma jeszcze komentarzy! Śmiało, bądź pierwsza/y! :)
Problem niepłodności wciąż rośnie. Coraz więcej par nie może począć dziecka. To ogromnie frustrujące, kiedy człowiek się stara, a to wciąż nie wychodzi... Wiem coś na ten temat z własnego doświadczenia. O Maksia staraliśmy się 8 miesięcy. Na szczęście w końcu udało się i chłopak niedługo skończy 5 lat (ale ten czas lei ;). Urodził się mój wymarzony synek, a ja zachorowałam...Była operacja, leczenie i dziś już na szczęście jestem zdrowa. Jednak od 2 lat nie mogę ponownie zajść w ciążę, a bardzo pragnę rodzeństwa dla Maksia... Co pierwsze przychodzi na myśl w takiej sytuacji? Trzeba skontrolować stan swojego organizmu u specjalistów. A co jeśli lekarze twierdzą, że wszystko jest w porządku i jestem zdrowa? A ja wciąż nie mogę mieć więcej dzieci...Człowiek zaczyna się zastanawiać. Rozważa wszelkie możliwości, no więc jak to jest z tym in vitro: 1. Rodzi się nowy człowiek - to właśnie chcemy osiągnąć. 2. Znika nasza frustracja - to normalne, bo osiągnęliśmy swój cel i mamy dziecko, czujemy się lepiej. 3. Przeżywamy wszelkie uroki rodzicielstwa - czyli spełniają się nasze marzenia. 4. Zwiększa się przyrost naturalny Argumenty przeciw: 1. Samo pobranie nasienia - wiadomo w jaki sposób za zwyczaj to się odbywa, no a na tym w zasadzie kończy się już rola mężczyzny. Jest praktycznie tylko dawcą...ale ok, mężczyzna może zdecydował się na przedmiotowe potraktowanie go. No i co dalej... 2. Etap farmakologiczny - kobieta codziennie przyjmuje leki, które stymulują jej jajniki do produkcji komórek jajowych. W naturalnym cyklu powstaje jeden pęcherzyk Graafa zawierający komórkę jajową, jednak do in vitro potrzebujemy więcej dojrzałych komórek jajowych. Etap farmakologiczny trwa około 2 tygodni, a w tym czasie jajniki kobiety produkują często tyle komórek jajowych, co w naturalnym cyklu odbyło by się przez rok. W konsekwencji układ rozrodczy kobiety szybciej się starzeje i szybciej zmierza do niepłodności właściwej... 3. Punkcja jajników - lekarz, kiedy uzna, że jest już odpowiedni moment, specjalną igłą punkcyjną wchodzi do obu jajników i przebija powstałe pęcherzyki Graafa w celu pobrania komórek jajowych. Jest to niesamowicie bolesny zabieg. Kobiety często nie wiedzą, na co się decydują...ale ok, zaciśniemy zęby i zniesiemy ból dla osiągnięcia swojego celu, ale co dalej... 4. IXI - mikromanipulacje - w naturalny sposób w organizmie kobiety najsilniejszy i najszybszy z plemników dostaje się do komórki jajowej i dochodzi do zapłodnienia. W in vitro plemniki są łapane, odcina się im witki i sztucznie wprowadza do komórki jajowej. Złapany plemnik wcale nie jest najmocniejszy i najszybszy, a wręcz przeciwnie, co oczywiście ma swoje dalsze konsekwencje... 5. "Okruszek" w inkubatorze - jak mówi nauka - ginekologia, embriologia, położnictwo itd., życie ludzkie zaczyna się od momentu połączenia komórki jajowej z plemnikiem. Więc na tym etapie mamy już do czynienia z małymi istnieniami ludzkimi. Taki sztucznie zapłodnione "okruszki" wędrują do inkubatora, gdzie mają przygotowane odpowiednie warunki, aby się rozwijać. Jednak zanim trafią do tego inkubatora, znajdują się w warunkach nieodpowiednich, co również ma wpływ na ich dalszy rozwój. Poza tym różnica w inkubatorze 0,1ºC na plus, czy minus, jest dla małego człowieka zabójcza. A oprócz tego wystarczy przerwa w dostawie prądu, czy jakaś drobna usterka w działaniu aparatury, albo zwykły niewielki tylko błąd ludzki i już mamy do czynienia ze śmiercią maluszków... 6. Obserwacja i wybór - przez kolejnych kilka dni (od 2 do 5) obserwuje się podziały komórkowe. Im szybciej i sprawniej, tym lepiej. Po tych kilku dniach wybiera się kilka zarodków. Bierze się pod uwagę tempo rozwoju, symetryczność komórek i ziarnistość. To ogromna odpowiedzialność. Czy ten wybór jest trafny? W ogóle kto dał człowiekowi prawo do takiego wyboru, kto może się urodzić, a kto nie... 7. Nadliczbowi ludzie - co się dzieje z pozostałymi zarodkami, które nie spełniły oczekiwań? Zostają zamrożone i czekają na swoją kolej, a może nigdy nie będą miały szansy się urodzić...Niestety zarodki ludzkie w większości przypadków nie przeżywają etapów zamrażania, a potem rozmrażania (gdyby jednak ktoś sobie o nich przypomniał). Większość z nich (70 - 90%) po prostu ginie. Zwolennicy in vitro powiedzą teraz pewnie, że przecież w naturze też dochodzi do samoistnych poronień. Owszem, ale my na to wpływu nie mamy, a zamrożone zarodki sztucznie powołaliśmy do życia i jeszcze do tego tak bestialsko potraktowaliśmy, że one giną. Giną i to z naszej winy... 8. Embriotransfer - kiedy procedura in vitro jest wykonywana po raz 1, za zwyczaj wszczepia się 2 zarodki. Wiele zależy teraz od zręczności lekarza. Specjalną pipetą zarodki są zasysane z inkubatora i przenoszone (znów w nieodpowiednich dla nich warunkach) do ciała przyszłej mamy. No i właśnie, teraz dużo zależy od tego, czy zostaną one właściwie wszczepione. Jeżeli trafią do jamy macicy, to już połowa sukcesu. Jednak nigdy nie wiadomo, czy lekarz wszczepiając zarodki kobiecie, nie dotknął, nie naruszył gdzieś pipetą chociażby ściany jamy macicy. Wtedy wystarczy tylko mikroskopijnej wielkości kropla krwi, która jest dla zarodka jak fala tsunami i wymywa go do szyjki macicy, gdzie ginie. Może zdarzyć się też tak, że transfer nie powiedzie się, bo lekarz wyjmując pipetę zobaczy, że wciąż są tam zarodki i nie są one już ponownie używane... 9. Ponowna procedura - jeżeli procedura in vitro wykonywana jest po raz kolejny, nie musimy powtarzać wszystkich czynności od początku. Wtedy tylko, w odpowiedniej fazie cyklu lekarze ponownie wykonują embriotransfer. Rozmraża się zarodki i co się okazuje? Że część z nich obumarła, a wszystkie były przecież zamrażane jako żywe...Poza tym po transferze uprzednio mrożonych zarodków, urodzenie całkowicie zdrowego dziecka jest mniej prawdopodobne niż po pierwszym transferze zarodków nie mrożonych. 10. Hiperstymulacja jajników - do tego powikłania dochodzi tylko wtedy, kiedy zabieg się udał i pacjentka jest w ciąży. No i właśnie, serduszko malca już bije, a jajniki mamy powiększają się, powstają torbiele, pojawia się płyn w jamie brzusznej, jamie opłucnej, jamie osierdziowej, dochodzi do zaburzeń wieloelektrolitowych, niedobiałczenia organizmu matki, zaburzeń układu krzepnięcia i w konsekwencji do zagrożenia zdrowia i życia kobiety. Dlaczego do tego dochodzi? Patrz punkt 2 etap farmakologiczny. Aby zapobiec temu powikłaniu, należałoby wykonać procedurę in vitro na naturalnie powstałym pojedynczym pęcherzyku Graafa. Wtedy jednak skuteczność tej metody spadłaby poniżej 5%... 11. Ciąże mnogie - jeżeli pacjentka od dłuższego czasu nie może zajść w ciążę i procedura in vitro jest wykonywana po raz kolejny, wszczepia się już nie 2, ale 3,4 a nawet 5 zarodków, aby zwiększyć szansę powodzenia zabiegu. Wiadomo, że ciąża mnoga jest szczególnie traktowana, nawet gdy powstaje w warunkach naturalnych. Jest zagrożona przedwczesnym porodem. Często zdarza się tak, że podczas wcześniej przeprowadzanych procedur in vitro, zabieg nie przyniósł oczekiwanego skutku, a przy wszczepieniu wielu zarodków implantują się wszystkie. Jednak małe jest prawdopodobieństwo do donoszenia takiej ciąży, więc radość matki jest za zwyczaj krótka...Czasem jednak się udaje, ale aby zwiększyć prawdopodobieństwo powodzenia zabiegu dokonuje się bestialskich czynów - patrz punkt 12 embrioredukcja... 12. Embrioredukcja - w momencie, gdy zaimplantują się (załóżmy) 4 zarodki podczas kolejnej procedury in vitro i rozwijają się w organizmie mamy, lekarz stwierdza duże zagrożenie utraty ciąży. Co się wtedy robi? Uśmierca się 2 dzieci, aby ciąża stała się bliźniacza i miała większe szanse na szczęśliwe rozwiązanie. Tylko pytanie, kto dał prawo do zabijania dzieci nienarodzonych... 13. Wady genetyczne - u dzieci poczętych metodą in vitro obserwuje się znacznie więcej (o 30 - 40%) nieprawidłowości genetycznych niż u dzieci poczętych naturalnie. Do 2-ego - 5-ego roku życia występuje u tych dzieci spowolniony rozwój psychomotoryczny. Z czasem jednak sytuacja ta się wyrównuje, ale nieprawidłowości genetyczne pozostają... Często wydaje się, że człowiek rozwija się prawidłowo i jest całkowicie zdrowy, ale te ukryte nieprawidłowości genetyczne mogą "odezwać się" w następnych pokoleniach... 14. Nie leczy niepłodności - in vitro nie jest metodą leczącą niepłodność, a wręcz tę niepłodność może wywołać. Patrz punkt 2 - etap farmakologiczny. Nawet w przypadku, gdy uda nam się i urodzi się wyczekane dzieciątko, to problem niepłodności wciąż pozostaje. Nie zostaliśmy cudownie uzdrowieni przez to, że ktoś wszczepił sztucznie wyhodowany w laboratorium zarodek ludzki... 15. Błędy ludzkie - nie jesteśmy nieomylni. Błędy się zdarzają, np. można kobiecie wszczepić zarodek pochodzący od innej pary, albo do zapłodnienia można użyć nasienia partnera, ale komórki jajowej innej kobiety itd. itp. W konsekwencji kobieta rodzi nie swoje dziecko, co zwiększa prawdopodobieństwo wad genetycznych... Takie wypadki niestety się zdarzają... 16. Zachowania nieodpowiedzialne - no cóż, in vitro może sobie zrobić każdy jeśli tylko zapłaci odpowiednią kwotę. Nie ważne czy to para małżeńska w sile wieku, która od lat walczy z niepłodnością, czy np. 65-letnia kobieta, która urodziła już kilkoro dzieci, a najmłodsza z córek chciała mieć młodsze rodzeństwo i mamusia grzecznie spełniła jej prośbę poddając się procedurze in vitro i rodząc przedwcześnie czworaczki... 17. Argumenty etyczne,światopoglądowe: Życie za życie - aby metodą in vitro mogło urodzić się 1 dziecko ginie kilkoro innych dzieci podczas tylko 1 procedury. Często procedurę in vitro trzeba wielokrotnie powtarzać, aby w ogóle doszło do powstania ciąży... Diagnostyka przedimplantacyjna - zanim wszczepi się kobiecie zarodki, najpierw wybiera się te najlepsze. Te, u których zaobserwowano jakieś nieprawidłowości zostają uśmiercone, nawet się ich nie zamraża. I znowu zwolennicy in vitro powiedzą, że przecież w naturze też dochodzi do samoistnego poronienia. Tak, ale my się do tego nie przyczyniamy tak, jak w przypadku in vitro... Diagnostyka przedimplantacyjna daje możliwość wyboru cech naszego przyszłego potomka. Zdarza się, że padają konkretne zamówienia. Zamawia się dziecko o określonej płci, o wybranym kolorze oczu, włosów itd... Zabawa w Boga - w procedurze in vitro to człowiek, a nie Bóg decyduje o zapłodnieniu. To człowiek łapie plemnik i łączy go z komórką jajową. To człowiek decyduje, który z zarodków ma prawo żyć, a resztę uśmierca lub zamraża... Aborcja - embrioredukcja to nic innego jak aborcja, czyli zabijanie dzieci nienarodzonych... Przedmiotowe traktowanie - przedmiotowo traktowany jest już na samym wstępie mężczyzna, ale załóżmy, że on się na to godzi. Przede wszystkim przedmiotowo potraktowani są maleńcy ludzie, którzy zostali sztucznie wyprodukowani w laboratorium, potem wybrany został zwycięzca, a reszta do zamrażarki lub do unicestwienia... Proszę mi nie tłumaczyć, że in vitro dokonuje się z miłości. In vitro dokonuje się raczej z egoizmu. Chęci osiągnięcia celu, jakim jest posiadanie dziecka. Ja wiem, że nigdy się na to nie zdecyduję. Nie chcę mieć niewinnych istnień ludzkich na sumieniu. Nie mogłabym mojemu dziecku poczętemu metodą in vitro spojrzeć w oczy... Polecam zapoznać się z wykładami dra Wasilewskiego. Prekursora in vitro w Polsce. Człowieka, który przez 14 lat zajmował się tą metodą. A chociażby ten: KLIK
Elżbieta Osowicz | Utworzono: 12:08 | Zmodyfikowano: 13:15 A|A|A W połowie stycznia wrocławscy radni ponownie zajmą się finansowaniem z miejskiej kasy leczenia niepłodności. Projekt radnych Nowoczesnej zakłada, że miasto musiałoby zarezerwować na wsparcie około 500 bezdzietnych par 2 miliony złotych. W poprzedniej kadencji pomysł nie przeszedł. Przeciwny był między innymi Marcin Krzyżanowski z Prawa i Sprawiedliwości. Jak mówi były miejski radny, są w mieście ważniejsze wydatki. - To nie jest zadanie samorządu - dodaje Krzyżanowski: play pause stop Aby odsłuchać załączonego dźwięku zaktualizuj przeglądarkę lub/i wtyczkę Adobe Flash Player. Przewodniczący klubu radnych Nowoczesnej Piotr Uhle podkreśla, że po tym, jak państwo zrezygnowało z finansowania programu in vitro, potrzebne jest wsparcie dla par, które nie mogą mieć dzieci i mają medyczne wskazania do zapłodnienia pozaustrojowego: play pause stop Aby odsłuchać załączonego dźwięku zaktualizuj przeglądarkę lub/i wtyczkę Adobe Flash Player. Projekt jest identyczny, jak ten z 2017 roku, który jednak nie zyskał wtedy większości w radzie. Jak dodaje Uhle, teraz może być inaczej: play pause stop Aby odsłuchać załączonego dźwięku zaktualizuj przeglądarkę lub/i wtyczkę Adobe Flash Player. Projekt ma być głosowany na sesji Rady Miejskiej 17 stycznia. Podobne uchwały przyjęli już radni Warszawy, Poznania, Gdańska, Sosnowca, Bydgoszczy i Częstochowy. Projekt uchwały zakłada, że z gminnego dofinansowania będą mogły skorzystać pary, u których stwierdzono przyczynę niepłodności w okresie 12 miesięcy poprzedzających zgłoszenie do programu. Kolejnym warunkiem ma być to, by w dniu zgłoszenia do programu kobieta nie ukończyła 40. roku życia, choć dopuszcza się możliwość przeprowadzenia procedury u pacjentek w wieku do 42 lat, ale pod warunkiem dodatkowej konsultacji lekarskiej. Każda z par otrzymałaby na leczenie maksymalnie 5 tys. zł.
drugie podejście do in vitro